środa, 3 marca 2021

Nocny taniec


Złote ćmy przycupnęły przy lampie,
ptak już zamilkł i ogród już zamilkł,
kiedy Zima tańczyła na skarpie,
potrząsając szklanymi soplami;

śnieg puszysty spod stóp jej tryskał
i błyszczący pędził w mą stronę;
rubinowe zabłysły ogniska
od poświaty lampy czerwonej...

Nagle fiołek pod skarpą zakwitł;
woń się niesie po całej ulicy...
a psy w budzie wpadają w psi zachwyt,
podziwiając kunszt baletnicy...

Ta zaś tańczy na skarpie jak w transie
i wiruje, i płynie jak chmurka...
aż zazdrości jej mistrz w kontredansie
(co się nocą błąkał po górkach), 

zapatrzony w soplowe zwierciadła,
zasłuchany w przejrzyste ich tony.
Lecz tancerka, po chwili upadła
(pod me stopy) jak ptak raniony...

Ja w rozpaczy ją wzięłam w w ramiona,
zaklinając prosiłam z łez mocą:
Stań się, Zimo, jak czas nieskończona
i na wieki już tańcz! - każdą nocą!

Wtedy Zima spod stóp mych powstała
i miast tańczyć, mi tak zaśpiewała:

Raz tylko tańczę w roku,
dajcie mi teraz spokój...
bo gasną moje rubiny,
jak księżyc, co właśnie zgasł...
Zostawiam wam wspominanie;
prezent coroczny jedyny...
tańczyłam swój nocny taniec
na tej skarpie ostatni raz...

* * *

Złote ćmy teraz tańczą przy lampie.
Ptak nie tańczy... odleciał gdzieś w bok.
A tuż zaraz w ogrodzie (przy skarpie)
Zima drzemie... Zatańczy za rok.


Gliwice 22.11.2007 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz